Nic z tych rzeczy, po prostu w tym przypadku szlak niebieski jest bardziej popularny gdyż biegnie w pobliżu kolejki. Zresztą, nie mam nawet pewności, że tak jest - to było moje założenie. Zielony szlak prowadzi ulicą Leśną, która jest trochę oddalona od miejsca, które tradycyjnie wszyscy przebywający w Szczyrku kojarzą ze Skrzycznem.
Chociaż jak teraz o tym myślę to np. zielony szlak na Szyndzielnie też jest mniej uczęszczany bo jest po prostu stromy Ale to tylko przypadek.
_________________
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 84 razy Wiek: 47 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 22201 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-05, 21:49:47
Pan Tragacik napisał/a:
Ale to tylko przypadek.
A już myślałam, że jakaś tajna wiedza szlakowych znawców.
A już myślałam, że jakaś tajna wiedza szlakowych znawców.
Za daaaawnych czasów (tj. moich studenckich - mamuty jeszcze wtedy chodziły po górach ) zasada, której starano się trzymać przy wyznaczaniu szlaków (przynajmniej w Beskidach) , była taka:
- czerwone - szlaki "dalekobieżne", idące graniami, w miarę możliwości omijające większe wioski (nie zawsze się oczywiście dawało). Szlaki te tworzyły pewną całość, np. dało się z Bieszczad dojść do (o ile dobrze pamiętam) aż do Żywieckiego cały czas idąc czerwonym. To się nawet chyba nazywało nieoficjalnie wielki beskidzki czy jakoś tak.
- czarne - podejściówki na szczyt, na ogół w miarę najkrótszą rozsądną drogą, stąd dosyć strome.
- zielone i żółte - pozostałe. Być może te kolory też różniły się funkcją, ale nie pamiętam już.
Info pochodzi od ludzi którzy ustalali w PTTK przebieg szlaków, stąd w miarę pewne, z tym że z lat 80-tych. Ale większość szlaków pewnie obecnie przebiega podobnie.
_________________
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna. samozwańczy prezes Klubu Martologicznego
Takie zasady mogłyby mieć sens jeśli chodzi o trudność/długość szlaku jednak z tego co się orientowałem nie jest to zgodne z prawdą (z czasów licealnych skądś mi się wzięło przekonanie, że czarny najtrudniejszy, potem czerwony itd., ale zostałem zganiony swego czasu za takie poglądy).
Cała prawda jest wyłożona na stronie GOPR:
"W związku z zapytaniami do Grupy Beskidzkiej GOPR w sprawie kolorów szlaków turystycznych w Polsce i stopniu ich trudności informujemy że: KOLOR SZLAKU TURYSTYCZNEGO NIE OZNACZA STOPNIA JEGO TRUDNOŚCI! Jest pięć kolorów szlaków turystycznych w górach polskich: czerwony, niebieski, żółty, czarny oraz zielony. - kolory czerwony i niebieski przyjmuje się jako oznaczenie szlaków głównych - kolory żółty i czarny przyjmuje się jako oznaczenie szlaków łącznikowych - kolor zielony przyjmuje się jako oznaczenie szlaku doprowadzającego do charakterystycznych miejsc. Jednak coraz częściej zauważa się odstępstwa od tej zasady."
./redir/beskidy.gopr.pl/strefa-turysty/poradnik-turysty/kolory-szlakow
Co do czerwonego szlaku to oczywiście dalej obowiązuje - podejrzewam, że chodzi o Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego. Prowadzi on z Ustronia w Bieszczady. Niecałe 500km do pokonania
z czasów licealnych skądś mi się wzięło przekonanie, że czarny najtrudniejszy
To akurat często się zgadzało, bo czarny jako podejściówka na szczyt na ogół szedł jak w mordę strzelił w górę stoku, a nie granią. Nie pamiętam już, jak było z żółtymi, pewnie miały poziom trudności porównywalny z czarnym, tylko mi już tylko czarne zostały w pamięci.
Cytat:
kolory czerwony i niebieski przyjmuje się jako oznaczenie szlaków głównych
Czyli co do czerwonego dobrze pamiętałem
Co do poziomu trudności, to formalnie owszem, nie zależał od koloru, ale siłą rzeczy łącznikowe w terenie górskim na ogół są stromsze niż biegnące granią szlaki główne. Co nie zmienia faktu, że i na czerwonym można było dostać w kość
Cytat:
Co do czerwonego szlaku to oczywiście dalej obowiązuje - podejrzewam, że chodzi o Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego. Prowadzi on z Ustronia w Bieszczady. Niecałe 500km do pokonania
No jasne, zapomniałem już że miał patrona. Zrobiliśmy swego czasu z kumplem te 500km jednym ciurkiem, tachając w plecakach zapas konserw na całą drogę, bo w sklepach (połowa lat 80-tych) w miasteczkach po drodze to dawało się kupić denaturat do kohera, a i to tylko jeśli miejscowi nie wykupili go do celów spożywczych. Nawet chleb kupowało się raz na kilka dni i pod koniec taki bochenek mógł służyć jako broń zaczepno-obronna
_________________
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna. samozwańczy prezes Klubu Martologicznego
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 84 razy Wiek: 47 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 22201 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-06, 14:06:11
Pan Tragacik napisał/a:
z czasów licealnych skądś mi się wzięło przekonanie, że czarny najtrudniejszy, potem czerwony itd., ale zostałem zganiony swego czasu za takie poglądy).
Ja przez większość życia miała podobne przekonanie. Dopiero kilka lat temu ktoś mnie wyprowadził z błędu.
irycki napisał/a:
To akurat często się zgadzało, bo czarny jako podejściówka na szczyt na ogół szedł jak w mordę strzelił w górę stoku, a nie granią. Nie pamiętam już, jak było z żółtymi, pewnie miały poziom trudności porównywalny z czarnym
Za to z żółtymi się nie zgadza, bo przez lata sądziłam, że są najłatwiejsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum