PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Sklepy pilarczykowe
Autor Wiadomość
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-20, 21:05:39   Sklepy pilarczykowe

(Basi B.)

Pod dwójką na Rynku (...) jest sklepik szwarc-mydło i powidło z witryną wielkości kasowego okienka na małej stacji. Szampon tataro-chmielowy, zielone grzebienie, płyn Ludwik, olejek do opalania, szarfy lnianych ściereczek, różowe gąbki, druciane spinki do włosów, ażurowy koszyczek ze złotego plastiku, bladobłękitny zając z fajansu ze skrzyneczką na plecach, do której sypie się cukier i trzy wystrzępione rolki papieru toaletowego, ułożone w piramidkę. Nie towarzyszy temu żaden szyld i rzeczy są tym czym są. Blakną w słońcu, bo okno jest od południa. Starzeją się bo rzadko ktoś tutaj zachodzi. Ludzie wolą zaglądać do sklepów niż do czegoś, co przypomina ich własne mieszkania.
Andrzej Stasiuk

Ż. to niewielkie miasteczko przy głównej drodze do Łodzi, zapewne z długą, może tysiącletnią historią, bo w podwórkach widzi się budynki ze zwietrzałego piaskowca i ciosów kamiennych. Wzdłuż ulicy zachowało się kilkanaście domów i sklepów o przedwojennej architekturze, mocno nadgryzionych zębem czasu. Jest ich z upływem tego czasu coraz mniej i w ciągu kilku ostatnich lat, kiedy jeżdżę z rzadka tą trasą, zaobserwowałem, że parę ubyło. Zostają po nich puste miejsca, albo - rzadziej - parcela jest zabudowywana typową nieciekawą bryłą.

Zatrzymałem się tutaj na poboczu rok temu, dość wcześnie rano. Zaintrygowały mnie dwa sklepy z witrynami wypisz wymaluj jak sklepik pani Pilarczykowej z "Wyspy Złoczyńców". Przed jednym z nich, z szarą witryną, która nie zmieniła się od pięćdziesięciu albo więcej lat, stała grupka młodych kobiet ciepło ubranych w codzienne okrycia. Zapewne wybierały się wspólnie na grzyby albo na sezonowe roboty rolnicze. Stanąlem po drugiej stronie ulicy, żeby uwiecznić tę ulotną scenę, ale natychmiast poczułem na sobie spojrzenia wszystkich zebranych w kręgu osób. Niby nic się nie zmieniło, rozmowa i wymiana uwag o nadchodzącym dniu trwała nadal ale kątem oka byłem obserwowany jako jedyne warte uwagi zjawisko w pustej bańce sennego miasteczka, w której nie ma na czym zatrzymać wzroku, bo wszystko jest znane i niezmienne. Nie starczyło mi odwagi, żeby wyciągniętym już dyskretnie aparatem zrobić zdjęcie, zacząłem więc udawać, że szukam czegoś w bagażniku. Po krótkiej chwili nadjechał bus i zabrał kobiety, podreptałem więc, żeby chociaż uchwycić w kadrze architekturę fasad i wnętrz obydwu sklepików i może dotknąć czegoś, co we współczesnym pejzażu nieuchronnie odchodzi jakby ze wstydem, ustępując miejsca europejskim jednakowym biedronkom i żabkom.

W sklepiku z bordową witryną unosił się zapach będący mieszaniną jabłek, ziemniaków, pieczywa i leżącego na podłodze linoleum oraz innych tworzyw, jakie składały się na wyposażenie, pamiętające lata 60. albo i wcześniejsze. Naftalinowy świat, który moje pokolenie jeszcze zna z dzieciństwa i którego dotknięcie jest coraz rzadszym przywilejem. Byłem jedynym klientem, niezręcznie mi było się rozglądać, więc kupiłem drożdżówkę i wyszedłem. Do drugiego sklepiku, tego szarego, nie wchodziłem, bo nie wiedziałem jak usprawiedliwić swoją obecność w sklepie z firankami, pościelą i w ogóle wszystkimi rzeczami do sypialni.


*

Rok później, czyli dzisiaj, nie było kobiet w chustkach i kożuchach. Nie było w ogóle nikogo. Zamierzałem zagadnąć właściciela bordowego sklepu o pocztówki, które widziałem przed rokiem, ale drzwi były zamknięte. Zajrzałem przez szybę i dyskretnie przykładając do niej aparat zrobiłem kilka zdjęć.

- Ten pan już jedzie - usłyszałem z tyłu. Oderwałem nos od szyby. Trzy kroki ode mnie stała szczupła kobieta i przepraszająco uśmiechała się jakby z zażenowanym, że już nie jest młoda, piękna i zadbana. Coraz częściej zauważam ludzi, którzy kierują do mnie ten typ uśmiechu.

Przyjrzałem się jej przez moment, ale nie trzeba wiele, żeby zgadnąć życiorys osoby, która mową ciała podaje go na tacy. Ma dopiero 50 lat a może nawet nie, ale tu w sennym miasteczku nie ma dla kogo dbać o siebie, bo stanowi jedno z miejscem, wszyscy ją znają i od dziecka wiedzą wszystko o niej i o jej rodzinie. Upływający czas przepływa wskroś niej i odciska monotonne piętno pogodzenia się z coraz bardziej powszednim losem. Gdzie indziej, w nowoczeznym otoczeniu, miałaby przed sobą jeszcze dwadzieścia, a może i trzydzieści lat aktywnego życia i twórczego wpływu na rzeczywistość. Tutaj ma już wszystko za sobą i nic ją nie czeka. Wieczorem ogląda seriale i Wiadomości, może dzieci z zagranicy dzwonią czasami, a w bezbarwnej codzienności trzyma się myśli, że skoro chodzi do pracy, to jest potrzebna więc musi otwierać sklep, pilnować zamówień towaru, który od czasu do czasu ktoś kupuje i zajmować się rozliczeniami. W sklep nie inwestuje, bo przecież nie ma go już komu przekazać. Z pewnością jeszcze czasami myśli o swoim księciu z bajki, który uniesie ją z tego codzienno powszedniego miejsca, ale myśli te są coraz rzadsze. Wybór drogi życiowej z pozostaniem w rodzinnym domu sprawił, że znalazła się na bocznicy. Ja byłem niecodziennym przybyszem, przed którym chciała jeszcze wyglądać atrakcyjnie.

*

Kupowanie w takich sklepach, jak te w Ż., ma w sobie pierwiastek aur, jakie towarzyszyły "sklepom", które wymyśliliśmy z siostrą i kuzynką jako dzieci. Kiedy wspólnie spędzaliśmy wakacje u babci na wsi, rozkładaliśmy palety i deski, z których robiliśmy stoły przy drodze, którą dorośli wracali z pola na obiad. Szli najczęściej z grabiami po przewracaniu siana, bo u babci, po śmierci dziadka, prawie wszystkie prace wykonywane były ręcznie. Babcia poradziła sobie z zagospodarowaniem rzeczywistości w sposób, jaki zapamiętała ze swojej młodości i nie dopuściła myśli o rozwoju techniki. Ciągnik wynajmowała rzadko, jeśli już to od sąsiada, bo do kierowców z kółka rolniczego nie miała zaufania. Metalowe sprzęty gospodarskie po dziadku, pługi, brony i inne, których przeznaczenia nie znałem, zarastały trawą razem z pozostałościami drabiniastego wozu i drewnianych sań, którymi dziadek jeździł do miasta, na zakupy, po lekarza albo księdza. W ciągu kliku następnych lat te urządzenia zostały sprzedane, a drewniany wóz i sanie pokryły się mchem, aż w końcu się rozsypały.

No więc staliśmy we trójkę przy naszych zaimprowizowanych sklepach i czekaliśmy na dorosłych z wystawionym "towarem" w postaci różnych drobiazgów znalezionych na strychu. Obok nich prezentowały się ciastka - babki z piasku położone na liściach. Liście były też walutą, którą płacili dorośli, ledwie zatrzymując się, żeby zrobić przyjemność dzieciom. Któregoś razu wpadliśmy na pomysł, żeby wyciągnąć ze strychu bardziej atrakcyjne drobiazgi i rzeczywiście je sprzedać za niewielkie pieniądze. Korkowy spławik, jakieś foremki i niewielkie ozdoby umyliśmy, żeby prezentowały się nalezycie. Wyliczyliśmy co ile ma kosztować - 50 groszy, złotówkę. Za dwa złote był spławik, najdroższy, bo ciekawy, kolorowy. Wyobrażalismy sobie, ile zarobimy i że będziemy mieli na jakieś drobne zakupy w prawdziwym sklepie we wsi. Przechodzącej ciotce, która narwała garść liści, żeby zapłacić, oświadczyliśmy, że dzisiaj można kupić ale za prawdziwe pieniądze, za to można te rzeczy zabrać sobie na własność. Ciotka skrzywiła się z lekceważeniem i nie zatrzymując się poszła dalej.

*

- Ten pan już jedzie - poinformowała mnie powtórnie kobieta. Odwróciła głowę i wskazała na mężczyznę, który zbliżał się do nas na starodawnym rowerze.
- Chciałem kupić pocztówki z Ż. - piwiedziałem do niej, żeby coś powiedzieć. - Byłem tutaj rok temu, widziałem że ten pan jakieś ma, może jeszcze są. Ż. to stare miasto, prawda?
Nie wspominałem, że kupowałem w bordowym sklepiku drożdżówkę mimo że po drugiej stronie ulicy, gdzie zaparkowałem, jest piekarnia i nowy market, a w nich do wyboru do koloru wszelkich ciast i świeżego pieczywa. Ale nie o to chodziło. Chciałem zobaczyć co jest w środku za łuszczącą się bordową witryną i potrzebny mi był jakiś pretekst. O pocztówki jednak nie zapytałem i to nie dawało mi spokoju przez rok, stąd moja dzisiejsza obecność.
- Pocztówki? - kobieta autentycznie się zdziwiła. - Od dawna nikt nie wydaje pocztówek z Ż. a i u tego pana takich nie widziałam.

Tymczasem nadjechał właściciel. Lat około 60, niewysoki, tęgi, ubrany na szaro buro. - Pocztówki? - Nie, nie mam nic takiego, te co wiszą to syn przysłał znad morza. Może kupi pan w punkcie ksero, o tam po drugiej stronie, powinien być otwarty.

Skoro właściciel oświadczał, że nie ma nic dla mnie, to nie było po co wchodzić do wnętrza. Na zrobionych chwilę wcześniej przez szybę zdjęciach zobaczyłem w domu - na monitorze i w zbliżeniu - że faktycznie jego pocztówki są znad morza i wiszą na pustych hakach do mięsa, na które być może sprzedawca nie miał już pozwolenia. Bo mięso dzisiaj nie powinno ot tak wisieć na hakach w cieple. Pocztówki, jak i etykiety z bombonierek i starych kalendarzy były dekoracją wraz z kartonową Mona Lisą. Trzydzieści lat temu to było normalne. Sprzedawca wycinał kolorowe obrazki i wieszał na ścianie żeby przyciągały klienta. To było w czasach, kiedy dzieci takie jak ja zbierały albo "bajeczki" z gum Donald albo kolorowe opakowania, które były okienkami do zachodniego bogatego świata.

Podziękowałem za informację i skierowałem się na drugą stronę ulicy. Mężczyzna nie wszedł do swojego sklepu bo i kogo miałby obsługiwać - tylko stał i patrzył za mną jak idę do wskazanego przez niego punktu ksero, który mieścił się w prywatnym domu przylegającym do ulicy. - Zamknięte! - Zasunięta żaluzja! - odkrzyknąłem mu z daleka. - To może pan spróbować jeszcze w Podarku. Tam może będą mieli. Albo jeszcze na poczcie - to mówił, kiedy wracając przechodziłem obok niego. Czas mnie nie gonił, w tym zresztą miejscu biegł innym spokojniejszym rytmem, który wciągnął i mnie, więc przespacerowałem się wokół centrum miasteczka. W Podarku usłyszałem - już drugi raz dzisiaj - że widokówek z Ż. nikt od dawna nie wydaje. Folderów ani choćby krótkich informatorów turystycznych też nie ma. Wyczerpawszy możliwości dowiedzenia się czegoś o historii miejsca, przeszedłem się wzdłuż drogi i uwieczniłem to co wydało mi się ciekawe albo to czego jutro mogę nie zobaczyć. Perfumeria Anda z której dobiegało żółtawe światło pojedynczej żarówki, Kosmetyki bielizna, Artykuły biurowe i szkolne, Tania odzież, Kiermasz wszystko po 4 złote pozostają bladą i przemijającą powoli kontynuacją dawnej świetności kupieckiego miasta. Nie mają następców, nie ma rozwoju nie rozkwitają tylko trwają, aż w końcu odejdą. Witryna sklepu zielarsko-medycznego skojarzyła mi się z Punktem Skupu Ziół Jacentego Groszka.

To nie wszystko, bo ze sklepami sąsiadowały domy. Nielicznie trwające relikty prl-owskiego, a może jeszcze dalej, przedwojennego żydowskiego miasteczka, którego już prawie nie ma i które uleciało wraz z epoką, a one zostały jako próba zatrzymania czasu, bo skoro w oknie kwiaty z bibuły, bo skoro codziennie otwierane są znane i niezmienne wystawy to wszystko jest na właściwym miejscu i potwierdza, że my piękni i młodzi i całe życie przed nami. I to nam daje minimalną energię do przetrwania kolejnego dnia. Drewniane domy jeszcze stoją, przytrzymywane teraz tekturowym obiciem, bez którego zapadłyby się w siebie albo rozpękłyby się jak purchawki. Nie ma nigdzie informacji, że miasteczko było żydowskie ale ja jestem o tym przekonany. Stąd pochodzi najstarszy żyjący aktualnie mężczyzna na świecie - Izrael Kryształ, który 19 stycznia bieżącego roku skończył 112 lat. Mieszka obecnie w Hajfie. On by potwierdził moje przypuszczenia i zapewne opowiedział wiele ciekawych historii.

*

Wizytę w Łodzi załatwiłem tego samego dnia. Wracając późno w nocy wypatrywałem "moich" sklepików, ale skrzydła witryn w Ż. były zamknięte i sklepy schowały się za nimi, ukrywając to co przyciągało wzrok. Przejeżdżając nie potrafiłem ich zlokalizować, zlały się w jedno z ciągiem domów wzdłuż ulicy.

Do domu dotarłem przed trzecią w nocy. Wiał przyjemny wiatr i niósł wyczuwalną nutę wrotyczu i świeżych ziół. Wrotycz w listopadzie? Długo nie wchodziłem do ciepłego wnętrza, chcąc na zapas nawdychać się tego powietrza, którym zazwyczaj można rozkoszować się w połowie maja. Kilka minut później ponownie wyszedłem na dwór, ale zapach bezpowrotnie uleciał z wiatrem.

sklepy1.JPG
Plik ściągnięto 281 raz(y) 422,63 KB

sklepy2.JPG
Plik ściągnięto 243 raz(y) 580,36 KB

sklepy3.JPG
Plik ściągnięto 229 raz(y) 646,79 KB

sklep wnętrze.JPG
Plik ściągnięto 259 raz(y) 630,57 KB

Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2016-11-20, 21:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-20, 21:12:10   

domy i sklepy...

domy1.JPG
Plik ściągnięto 260 raz(y) 512,79 KB

domy2.JPG
Plik ściągnięto 219 raz(y) 471,9 KB

domy3.JPG
Plik ściągnięto 217 raz(y) 672 KB

domy4.JPG
Plik ściągnięto 222 raz(y) 732,25 KB

sklep zielarski.JPG
Plik ściągnięto 228 raz(y) 658,39 KB

sklepy inne1.JPG
Plik ściągnięto 273 raz(y) 809,7 KB

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-20, 22:20:33   

Znamy te klimaty. W takim mieście - tylko trochę większym, ale za to bardziej drewnianym - spędziłem lata szkoły podstawowej i średniej :) .
To mógłby być Antoninów z WZ, R. z "Uroczyska"...
Takie miasto zagrało Skaryszew (choć w filmie ta nazwa nie pada) w genialnym filmie Stanisława Różewicza "Ryś" z 1981 r. według opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza "Kościół w Skaryszewie".
No i trzeba dodać, że w Ż. jest romański kościół. Wprawdzie mniejszy niż tumska kolegiata, ale też z XII stulecia... ;-)
Nigdy w Ż. nie byłem, ale jak zobaczyłem te zdjęcia... Trzeba sie będzie tam wybrać.
Dzięki, Borsuku :) .
_________________
Z 24
 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-20, 22:44:25   

Właśnie dlatego umieściłem ten tekścik, że miasteczko klimatem nawiązuje do Antoninowa. I do nienazwanego miasta z "Uroczyska". Tak, kościół też widziałem i nawet ma spiczaste uszy podobne do śmiesznego zwierza. Warto go z pewnością obejrzeć dokładniej, sądząc po informacjach na wiki. W ogóle te tereny są ciekawe wizualnie, zapędziłem się kiedyś drogą 713 na Tomaszów i trafiłem do wsi ze zrujnowanym ale częściowo zamieszkałym zamkiem. Na Dolnym Śląsku to normalka, ale tutaj?

A w tym Twoim mieście jest jeszcze ta drewniana architektura? Jeśli tak to wsiadam na motor i jadę. "Rysia" nie znam, z ciekawością obejrzę.
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-20, 23:34:27   

Ładny tekst. A miasteczko przypomina mi (poza Antoninowem) miejscowość, do której jeździłam w dzieciństwie na wakacje. Takie same domki i sklepiki. Tylko wszechobecnej dziś baumy nie było. ;-)

P.S. Z informacji i trasy wyszło mi, że to Żarnów, zgadza się?
_________________
Drużyna 5

 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-20, 23:50:05   

No chyba :) Łatwo zgadnąć, nie pomyślałem, że przecież będą komentarze i chciałem trochę zachować anonimowość tej pani ze sklepiku z pościelą, żeby mnie następnym razem nie przegoniła, bo kto wie czy tutaj nie zagląda.
Btw, ja w podobnym miasteczku od roku mieszkam, ale już poza centrum, w terenie nowo zagospodarowywanym. Rynku i jego okolic jeszcze dokładnie nie spenetrowałem, ale zrobiłem trochę zdjęć bo zauważam to samo co wszędzie, czyli znikanie starej zabudowy. Bardzo szkoda, bo miejsce całkowicie traci charakter. Nie widziałem jeszcze w takich małych miasteczkach udanego sposobu wypełnienia luki po wyburzonym starym domu, zawsze powstają szablonowe koszmarki, które straszą.

Berta i Z24 - dziękuję za przyjazne słowa na temat tekstu, intencją takich notatek jest dla mnie zawsze utrwalenie emocji, to się raz w miarę udaje a raz nie.
Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2016-11-20, 23:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-11-21, 08:52:49   

Borsku - genialny tekst! :564:
Masz chłopie talent! I kto by pomyślał że także do takich przemyśleń inspirują nas Samochodziki!
Wnętrze sklepu (gdyby wyciąć Colę), to wypisz wymaluj poprzednia epoka, niczym u Pilarczykowej!
Ze swej strony jako podziękowanie i zachętę na więcej klikam "pomógł".
:)
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-21, 14:57:42   

Borsuk napisał/a:
A w tym Twoim mieście jest jeszcze ta drewniana architektura? Jeśli tak to wsiadam na motor i jadę. "Rysia" nie znam, z ciekawością obejrzę.


:D Już niewiele zostało. Zwłaszcza przy głównych ulicach, niestety, wszystko zabaumowane (cudowny przymiotnik, brawo Berto! :D ). To znaczy miasto jest cały czas szkaradne, tylko teraz inaczej ;-) .

Polecam uwadze fargment 9'03'' do 11'04''. To było kręcone, jak tam nastałem w 1969 r. Scenografowie dodali może jakiś szyld, zorganizowali trochę ruchu na ulicy i dodali podrobionych Żydów, bo oryginalnymi "zaopiekowali" się hitlerowcy... :/ (pozostał jeden szklarz). Reszta, czyli architektura jest oryginalna, Cyganie również. I paru tamtejszych też, bo dzieciakom płacili podobno po dyszce za statystowanie. Ta strona rynku, na której kręcono pierwsze ujęcie jakiś rok lub dwa później została wyburzona.

https://www.youtube.com/watch?v=s6qZkX7qRbk
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2016-11-21, 15:01, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-21, 20:04:55   

Szary uprzejmie dziękuję za "pomógł", człowiek jest tak zbudowany, że jest łasy na lajki. Wiesz co, nawet mam tekst z akcji wyciągania ciekawych staroci, poszedł do bieżącego numeru Classicauto, ale to materiał zupełnie innym klimacie, chociaż samochodzikowe akcenty jak najbardziej są. Przy wolnej chwili obrobię jeszcze i wrzucę do działu dla zalogowanych, bo są tam archiwalne zdjęcia nie mojego autorstwa, a nie mam zgody na otwartą publikację w internecie.

A propos, główny nurt mojego życia wziął się właśnie z fascynacji PS, a ściślej to nie PS był pierwszym impulsem, ale "wodą na młyn" tego co we mnie siedziało, zresztą większość młodych chłopaków była zafascynowana motoryzacją, tylko nie każdemu to zostało na dorosłość.

Z24, Rysia obejrzałem, jestem pod dużym wrażeniem, nie wydaje mi się, żeby zakończenie było tak oczywiste jak podają streszczenia. Bo kto zagwarantuje, że A. nie był jednak winny, a teraz jedzie kontynuować swoją działalność? Takie mam swoje wrażenie po obejrzeniu, nie czytałem opisów fabuły wcześniej tylko po.

Szukałem tego miasta z filmu, przejrzałem m.in. Opatów (byłem niedawno), Iłżę, Chełm i parę innych. To jest jakiś horror, co powyrabiano na tych rynkach, wszędzie baum, granit, beton i z rzadka nowe nasadzenia, a starych drzew ani śladu. Nie zdawałem sobie sprawy, że to jest tak powszechne, w ten sam sposób zniszczono rynek w Strzyżowie i Daleszycach, gdzie jest beznadziejny ostry granit, który wygładzi się może za sto lat. Okropność, bo pamiętam te rynki jeszcze niedawno w starodrzewie, to tworzyło naturalną harmonijną kompozycję. W "moim" od niedawna Tyczynie jeszcze drzewa na rynku się ostały, ale jak długo nie wiadomo, skoro nawet kierowniczka domu kultury (nawiasem mówiąc moja sąsiadka) twierdzi, że najlepiej by je wyciąć, bo pod nimi na ławkach siedzą pijaczki.

Scenografia "Brzeziny" powala, jeśli to była naturalna zabudowa to bardzo szkoda, że ją wyburzono. Włodarze małych miast nie potrafią zazwyczaj dbać o estetykę i nie widzą unikalnego piękna starej architektury. Przykłady można podawać garściami. Pozytywne jest działanie w Jaśliskach, gdzie uratowano piękny stary dom w rynku, mimo że zostało z niego tylko parę belek frontowej ściany. Świetnie przeprowadzono rekonstrukcję i pozostał charakterystyczny klimat przestrzeni.

Przewija się w tle w "Winie truskawkowym" https://www.youtube.com/watch?v=xMIyemLBSGU nawiasem mówiąc też genialny film (i muzyka Michała Lorenca) i też Radziwiłowicz w roli księdza.

Ok, chyba za bardzo odbiegłem od tematyki forum :)
Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2016-11-21, 20:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
PawelK 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 14 razy
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 6240
Wysłany: 2016-11-21, 21:29:22   

Borsuk napisał/a:
Ok, chyba za bardzo odbiegłem od tematyki forum


Nie chyba jest całkiem ok.

Jeśli chodzi o fajnie utrzymane stare domy to polecam Tykocin, wprawdzie rynek jest wyłożony kostką granitową, ale domy - miód malina.
_________________


to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2016-11-29, 09:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-21, 23:29:29   

Borsuk napisał/a:
Z24, Rysia obejrzałem, jestem pod dużym wrażeniem, nie wydaje mi się, żeby zakończenie było tak oczywiste jak podają streszczenia. Bo kto zagwarantuje, że A. nie był jednak winny, a teraz jedzie kontynuować swoją działalność?


Ksiądz wie, że A. jest niewinny, inaczej nie byłaby to diabelska pułapka w którą wpadł.

Kurde, spośród wymieninych przez Ciebie miejscowości nie byłem tylko w Chełmie :D

Borsuk napisał/a:
Scenografia "Brzeziny" powala, jeśli to była naturalna zabudowa to bardzo szkoda, że ją wyburzono


To był regularny slums. Tam nie było kanalizacji itd. Syf totalny... Takie budowle wyglądają strasznie, jeśli sie o nie nie dba.
_________________
Z 24
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2016-11-22, 10:18:24   

Z24 napisał/a:
Takie budowle wyglądają strasznie, jeśli sie o nie nie dba.

Racja, wystarczy tylko porównać zdjęcie PawelKa i Borsuk. Twój tekst, Borsuku, jest doskonały, to już wyżyny literackie, rzekłbym, ale to, co go zainspirowało, no nie wiem… Te rudery przypominają mi jakoś początkową scenę z “Borata”. Nie widzę nic, co warte by było konserwacji. Budynki są w opłakanym stanie, nie dodają nic do atmosfery tej ulicy, szpecą ją wręcz. Małe sklepiki znikają nie od dzisiaj, and rightly so. W ich miejscu powstaje coś innego, a w pobliskich supermarketach produkty są tańsze, świeższe no i wybór jest znacznie większy. Oczywiście są takie, o zachowanie których warto walczyć - sklep Pilarczykowej z Twojego zdjęcia IMHO do nich nie należy.
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2016-11-22, 13:47:00   

John Dee napisał/a:
Małe sklepiki znikają nie od dzisiaj, and rightly so. W ich miejscu powstaje coś innego, a w pobliskich supermarketach produkty są tańsze, świeższe no i wybór jest znacznie większy.

Coś mi się nie do końca zgadza w Twoim rachunku, Johnie. Ale nie wiem dokładnie, co.

Może kwestia jak "bliskie" są te pobliskie supermarkety dla miejscowości nie przekraczających tysiąca - dwóch tysięcy mieszkańców? Zresztą i w większych różnica między odległością do sklepiku osiedlowego a odległością do supermarketu to też jeden z elementów jakości życia.
A może sprawa wyboru, oraz swego rodzaju bezpieczeństwa, które klientom daje konkurencja - nie poszczególnych podmiotów, ale różnych rodzajów handlu?
W dziedzinę stosunków międzyludzkich nie chcę wchodzić bo słabo się na na niej znam, ale nie wykluczam że i ona gra tu jakąś rolę.

Sklepy które funkcjonują widocznie mają podstawy ekonomiczne. I tak jak nie jestem za sztucznym wspomaganiem drobnego handlu, tak z drugiej strony nie czuję się na siłach decydować co "powinno zniknąć".

John Dee napisał/a:
Budynki są w opłakanym stanie, nie dodają nic do atmosfery tej ulicy, szpecą ją wręcz.

To już jest inne zagadnienie. Wyżej napisałeś "małe sklepiki" więc odniosłem się do ogólniejszego problemu. A jeśli chodzi o takie miasteczka jak Ż. - sprawa gustu. Moim zdaniem sklepiki dodają i wpisują się w tę atmosferę o której piszesz. Twoja ocena dotyczy chyba ogólnie miasteczka i jego zabudowy, a to czy sklepik będzie istniał czy zostanie zamknięty nie zmieni jej stanu i wyglądu.

Impresja Borsuka jest nostalgiczna, to prawda. Odwołuje się do jego własnych wspomnień oraz wspomnień odbiorców jego tekstu, co może w jakimś stopniu zaburzać obiektywizm. Ale nie wydaje mi się, żeby była obroną zapyziałości i odpychającej estetyki. Już Nienacki krytykował niedbalstwo i brak higieny: "Wystawa sklepu przedstawiała się nędznie i odpychająco. Na starym serze łaziło stado much, z brudnego słoika wyglądały bardzo kolorowe lizaki." I nie sądzę, żebyśmy my, późni czytelnicy, z przyczyn emocjonalnych zapałali uczuciem do takich objawów. Odbieram to w ten sposób, że naszych oczach "pilarczykowość" wiąże się szerzej - z rozmaitymi prowincjonalnymi sklepikami (i tymi niedomytymi i tymi lepiej prowadzonymi) w których wybór towaru jest ograniczony ale kontakt ze sprzedawcą osobisty, a same wnętrza mają w sobie coś indywidualnego.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-22, 14:20:40   

John Dee - z racjonalnego punktu widzenia masz rację. Czy sklep "Pilarczykowej" ma jakąś wartość dla małomiasteczkowego krajobrazu czy nie to rzecz emocji, moim zdaniem ma. Ale nie o to chodzi, żebyśmy się przekonywali w jedną czy drugą stronę. To jest moje skrzywienie, że lubię zaglądać w takie miejsca jak stare domy, dwory, klatki schodowe, zamki, spichlerze i tym podobne i oddychać pełnym pajęczyn powietrzem. Jeśli takie obiekty mają właścicieli, to wiążą się z tym zaglądaniem często fantastyczne spotkania i rozmowy.
Rudery jak najbardziej mogą być źródłem inspiracji. Fakt, jak wejdziesz do środka takiej rozwalonej budy, ze zgniłym zawalonym dachem i śladami menelskich libacji, to aż odrzuca, doskonale to znam. Ale tekst akurat nie o tym miał być ;) O tym - między innymi - będzie drugi, z eksploracji takiego miejsca. Po akcji trwającej cały dzień, nie mogłem przez dwa tygodnie wyleczyć gardła z powodu nawdychania się powietrza w którym było wszystko - pleśń, grzyb, brud i tak dalej. A jednak warto było i to samo powiedzą inni, którzy byli ze mną. Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2016-11-22, 14:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2016-11-22, 19:11:01   

Kynokephalos napisał/a:
różnica między odległością do sklepiku osiedlowego a odległością do supermarketu to też jeden z elementów jakości życia.


Kynokephalos napisał/a:
I tak jak nie jestem za sztucznym wspomaganiem drobnego handlu, tak z drugiej strony nie czuję się na siłach decydować co "powinno zniknąć".


Decydować na szczęście sami nie musimy, bo o takich globalnych zmianach decydują przecież prawa rynku. Problem znikania takich sklepów, Kyno, zajmuje mnie od bardzo dawna, dzisiaj stoję jednak na nieco bezkompromisowym stanowisku, że trend jest właściwy i że w sytuacji, gdzie supermarkety przejęły od sklepików pilarczykowych rolę zaopatrywania mas wszyscy wygrywają, poza samą Pilarczykową oczywiście i paroma nieszczęśliwcami przywykłych do tego, że sklep mieli pod nosem.

Kłopoty z tymi sklepami są takie: jest problem z cenami, z świeżością towaru, z ograniczonym wyborem, z kaprysami obsługi, z dziwnymi godzinami otwarć ;-)



z parkingiem być może też. Jeśli biznes nie idzie jak trzeba właściciel daje ci być może do zrozumienia, że to częściowo Twoja wina, bo zbyt rzadko zaglądasz do jego sklepu.

Kilka razy kupiłem tam mięso nieświeże, by nie rzec cuchnące - supermarket takie produkty usuwa na czas z sprzedaży, standardy Pilarczykowej są tu być może nieco niższe. I teraz co? Musisz z każdym razem pytać “A mięso jest tym razem świeże, tak?”, przez co zniechęcasz do siebie sprzedawczynię.

Nawiasem mówiąc produkty supermarketów pod względem świeżości to też jeszcze nie szczyt doskonałości. Gdy mam ochotę na najświeższe warzywa jakie za pieniądze można dostać, to muszę jechać spory kawał drogi do mojego zaufanego badylarza, najlepsze pieczywo dostanę zupełnie gdzie indziej, u tej pani z Warszawy, strasznie burkliwej, ale ją kocham, jagnięcinę tylko u “mojego” Turka (“Świeże? Jagniątko wczoraj jeszcze skakało sobie po łące!”), a w najlepszy olej oliwkowy na świecie - olej z jego rodzinnej wsi - zaopatruje mnie Nikolaos z Krety, którego punkt sprzedaży w okręgu przemysłowym jest tak dobrze schowany, że jeszcze nigdy nie widziałem tam drugiego klienta.

Zakupy kosztują mnie wprawdzie półtorej godziny, ale jestem przekonany, że nawet François Vatel nie miał lepszych ingrediencji do dyspozycji na swoje legendarne uczty.

W supermarkecie: pół godziny, wszystko stosunkowo świeże i tańsze, ale też jakoś bez smaku.

U Pilarczykowej??! Te kartofle na zdjęciu to chyba jedyny produkt w sklepie, co żyje.

Przepraszam, że uzasadnienie mojej pozycji iż sklepy pilarczykowe to przeżyty koncept wzięło taki dziwny kulinarny twist, ale takie właśnie są moje doświadczenia. I że architektura w tym rozważaniach nie gra najmniejszej roli.


Kynokephalos napisał/a:
To już jest inne zagadnienie. Wyżej napisałeś "małe sklepiki" więc odniosłem się do ogólniejszego problemu. A jeśli chodzi o takie miasteczka jak Ż. - sprawa gustu. Moim zdaniem sklepiki dodają i wpisują się w tę atmosferę o której piszesz. Twoja ocena dotyczy chyba ogólnie miasteczka i jego zabudowy, a to czy sklepik będzie istniał czy zostanie zamknięty nie zmieni jej stanu i wyglądu.

Zgoda, nie szpecą ulicy, stwierdzam po ponownej inspekcji zdjęć, są nie lepsze i nie gorsze od swoich sąsiadów.


Borsuk napisał/a:
Fakt, jak wejdziesz do środka takiej rozwalonej budy, ze zgniłym zawalonym dachem i śladami menelskich libacji, to aż odrzuca, doskonale to znam. Ale tekst akurat nie o tym miał być

I też nie jest! Przepraszam za te techniczne rozważania i przesadną koncentrację na zewnętrzne faktory. Myślę, że gdybyś wstawił swój tekst bez zdjęć, wizja tej ulicy wyewokowana jego siłą w naszej wyobraźni byłaby bardziej nastrojowa. Rzeczywistość nie może się po porostu mierzyć z literaturą, nieprawda?
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2016-11-22, 20:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-11-22, 20:16:45   

John Dee napisał/a:
wyewokowana


Hm, to tak miało być? :053:
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-22, 20:19:53   

Kynokephalos napisał/a:
Ale nie wydaje mi się, żeby była obroną zapyziałości i odpychającej estetyki.


Oczywiście, nie jestem fanem zapyziałości ani braku higieny! Podobają mi się za to na przykład takie inicjatywy dotyczące starych budynków: ./redir/chatanadwislokiem.pl/

Zgadzam się z tym co napisałeś o małych sklepach i w ogóle. Bardzo lubię indywidualność lokalnych sklepów i bezpośredni kontakt ze sprzedawcą, który najczęściej jest sympatyczny i jak się go zagadnie to można usłyszeć o różnych lokalnych ciekawostkach. Ciągle korzystamy z tego na wyjazdach, bo google to nie wszystko. Takie małe sklepiki w starciu z gigantami nie mają rzecz jasna szans, ale na prowincji jest ich jeszcze wystarczająco dużo, chociaż ludzie nawet z daleka jeżdżą całymi rodzinami do hipermarketów.

John Dee - z marketami w Rzeszowie jest niestety nieciekawie, w żadnym np. nie kupisz świeżych śledzi solonych/w occie. Po takie trzeba jechać do Łukawca. W sieciówkach jest tania i niedobra żywność, sprawdzone. Chcesz mieć dobre, smaczne produkty - musisz się nabiegać tak jak opisałeś. Dokładnie to samo robi moja znajoma w Warszawie.

Jakimś dobrym wyjściem pośrednim jest to co było u mnie na osiedlu w Rzeszowie - supermarket Polan (nie sieciówka) o szerokim asortymencie, ale oferujący też partie lokalnych produktów od rolników. Tego nie było w stałej ofercie, bo działało tak, że kupowali np. kilka skrzynek jabłek czy cebuli od rolnika i wystawiali. Jak się sprzedało to następnym razem była inna odmiana jabłek, bo akurat inny rolnik przywiózł. I tak dalej, zawsze to było świeże i szybko schodziło. No ale też padli, bo z jednej strony powstał lidl, a drugiej biedronka, więc nikt nie wytrzyma takiej konkurencji.
Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2016-11-22, 20:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2016-11-23, 07:59:32   

Borsuk napisał/a:
[oferujący też partie lokalnych produktów od rolników.

To jest to! W ten sposób sklepy pomagają lokalnym producentom a zarazem dbają o niski ślad węglowy tychże produktów. Mam szczerze wrażenie, że coraz więcej konsumentom jest ważne, że jabłka pochodzą z ich sąsiedztwa, a nie np. z Argentyny.

Borsuk napisał/a:
[No ale też padli, bo z jednej strony powstał lidl, a drugiej biedronka, więc nikt nie wytrzyma takiej konkurencji.

Szkoda. W tym wypadku smutno się więc to skończyło, ale może też być inaczej. Pojawienie się discounterów Aldi i Lidl w Anglii np. wywołało niemałe trzęsienie ziemi wśród tamtejszych gigantów dominujący rynek. Konsumenci nagle zrozumieli, że pomidory w puszce to nie artykuł luksusowy którego cena powinna wynosić 2,99£, a że mogą go otrzymać za 0,79! Tesco & Co. mają teraz poważny problem, muszą zniżyć ceny, a to cieszy klienta! Przedsiębiorstwo postanowiło np. pozbyć się swojej floty samolotów, którymi menedżerowie latali sobie po świecie. :p
./redir/www.portalspozywc...tow,113380.html
 
 
Nietajenko 
Forumowy Badacz Naukowy
Ojciec dwójki dzieci



Pomógł: 33 razy
Wiek: 46
Dołączył: 25 Lip 2011
Posty: 11847
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2016-11-23, 08:03:27   

Borsuku, tekst jest świetny i z całą pewnością jakością dorównuje wyżynom literackim. Opis sugestywny, wielowarstwowy i działa na wyobraźnię. Zdjęcia nie są niezbędne by właściwie odebrać klimat otoczenia. Brawo!
A teraz subiektywnie. Ulicówki z niską drewnianą zabudową to zdecydowanie nie moje klimaty. Pomimo, że wiele czasu spędziłem na południowym Mazowszu (mam bliską rodzinę w Tomaszowie Mazowieckim) nie byłem w stanie polubić tego typu architektury. Najgorsza jest gnuśność właścicieli tych rozpadających się obiektów, którym nie chce się wykrzesać odrobiny energii aby zadbać o wizerunek swoich domów. Zapewne przyczyn tego należy upatrywać w upadłej gospodarce regionu, bezrobociu i wszechobecnego alkoholizmu. Mieszkam na ziemiach popruskich i ukochałem tutejszą architekturę wsi i miasteczek, które mają charakter bardziej rozczapierzony z elegancką zabudową z czerwonej cegły. Nuturalnie również one niestety poddają się "betonizacji".
Co do sklepików to, nie zgadzając się z Johnem Dee uważam, że mają jak najbardziej rację bytu. Nie jednak w przedstawionej formie a w formie tych z angielskich miasteczek. Dlaczego mały lokalny sklepik nie mógłby przybrać estetycznej i również unikalnej formy? Odrobina wyobraźni oraz odwielobranżowienie takich miejsc stworzyłoby pożądany klimat. Pomimo wszechobecnej malkontencji uważam, że społeczeństwo nasze wyrosło już z zaspokakjania jedynie podstawowych potrzeb i oczekuje czegoś więcej. Mały branżowy sklepik to również miejsce spotkań i społecznej samorealizacji.
Borsuk napisał/a:
W sieciówkach jest tania i niedobra żywność, sprawdzone.

Co do jedzenia z sieciówek to nie uważam, że jedzenie w nich nabywane jest złe. Ono jest po prostu zwyczajne i powstają z niego zwyczajne dania. Złe jest jedzenie źle przechowywane lub stare, a takie niestety zdarza się, że jest sprzedawane w małych sklepikach takich jak w pierwszym poście.
_________________
 
 
Borsuk 
Twórca
Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych



Pomógł: 16 razy
Dołączył: 15 Mar 2014
Posty: 550
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2016-11-24, 21:16:10   

Nietajenko napisał/a:
Borsuku, tekst jest świetny i z całą pewnością jakością dorównuje wyżynom literackim. Opis sugestywny, wielowarstwowy i działa na wyobraźnię. Zdjęcia nie są niezbędne by właściwie odebrać klimat otoczenia. Brawo!


Bardzo dziękuję :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,57 sekundy. Zapytań do SQL: 21