Wysłany: 2017-03-15, 17:41:18 Arkady Fiedler (oraz jego potomkowie)
Arkady Fiedler nie ma jeszcze u nas swojego tematu. Jak to się mogło stać? Na pewno też zaczytywaliście się w dawnych latach w jego książkach podróżniczych, ale też np. w "Dywizjonie 303", którego mam nawet z dedykacją! Dedykacją mojej nauczycielki, bo dostałem go w podstawówce za bardzo dobre wyniki.
Ja mam poniższą wersję.
Natomiast polecam też obejrzenie serialu dokumentalnego, nakręconego przez wnuka - także Arkadego Fiedlera dot. podróży maluchem przez całą Afrykę (2015 r.). Pierwszy odcinek serialu będzie już dziś o 19.25 na kanale "metro"! Najlepsze są co prawda odcinki dalsze, kiedy wjeżdża do czarnej Afryki, ale początki też warto zobaczyć. Poza tym Arkady wydał, też książkę-relację z tej podróży, której jeszcze nie czytałem.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-16, 15:04:29
Bardzo lubię jego książki. W każdej można znaleźć mnóstwo ciekawych i fantastycznych rzeczy. Oczywiście, ponieważ niektóre z nich, weszły, że tak powiem, do kanonu i zna się je od szczeniaka, to wydają nam się wytarte niczym tyłek sędziwego pawiana. Ale jak nabrać dystansu i świeżego spojrzenia, to znowu okazują się świetne a niektóre wręcz wspaniałe! Np. opowiadanie "Chmura" z "Dywizjonu 303" czy "Dziękuję Ci, kapitanie" z jednoimiennego tomu opowiadań.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-18, 10:51:09
Ja mam ogromny sentyment do trylogii o przygodach Białego Jaguara. Szczególnie, że czytałam ją tuż po "Robinsonie..." i uwagi bohatera w pierwszym tomie były świetnym komentarzem do powieści Defoe . Dopiero później doceniłam inne książki tego autora.
A propos, czy ktoś był może w muzeum w Puszczykowie? Muzeum A. Fiedlera Kusi mnie od dłuższego czasu, ale zawsze jest nie po drodze...
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-18, 12:01:29
Garamon napisał/a:
Ja mam ogromny sentyment do trylogii o przygodach Białego Jaguara. Szczególnie, że czytałam ją tuż po "Robinsonie..." i uwagi bohatera w pierwszym tomie były świetnym komentarzem do powieści Defoe
Trylogia jest absolutnie znakomita. Ja najpierw przeczytałem "Orinoko" potem "Wyspę Robinsona" - też już po lekturze Defoego -wszystko w ramach podstawówki i to tej raczej wcześniejszej. na trzeci tom wlazłem w kiosku "Ruchu" dopiero gdzieś mało-wiele przed trzydziestką, bo nie wiedziałem, że ten tom w ogóle istnieje . Książki są napisane przede wszystkim znakomitą polszczyzną, której wielu tzw. uznanych i wielkich mogłoby pozazdrościć. No i - jak wracałem do tych powieści już bardziej, że tak powiem, uzbrojony w wiedzę - stwierdziłem, że w sensie etnologicznym są absolutnie prawdziwe. Nawet historia ze "szczepem kobiet" znajduje potwierdzenie.
Garamon napisał/a:
A propos, czy ktoś był może w muzeum w Puszczykowie? Muzeum A. Fiedlera Kusi mnie od dłuższego czasu, ale zawsze jest nie po drodze...
Przez pobliski Rogalin przejeżdżałem w lepszych czasach tyle razy, ale niestety... nie było wolnego momentu.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-18, 13:13:50
Zgadzam się z opinią o trylogii . Mnie nadal ujmują w niej dwie sprawy - po pierwsze, takie zdroworozsądkowe podejście do wydarzeń - spróbujemy tego, nie uda się, zmienimy taktykę. To nie jest świat, gdzie bohater ujarzmia samodzielnie naturę i staje się panem wszechświata. Druga rzecz to równowaga między bohaterami. To nie jest Robinson czy "W pustyni i w puszczy", relacje między bohaterem i przedstawicielami innej rasy są oparte na schemacie dobry pan-wdzięczy sługa (niewolnik). Wszyscy są potraktowani jako równorzędne istoty ludzkie. Jan wie swoje, Indianie wiedzą swoje i dopiero połączenie tych dwóch światów pozwala osiągnąć im cel.
Do tego dochodzi kupa prawdziwych informacji i cała galeria ciekawych bohaterów w "Orinoko".
Jeśli chodzi o "Białego Jaguara", to ten tom ukazał się sporo później ("Orinoko" 1957, "BJ" 1980) i w wielu wydaniach po prostu jeszcze go nie było. U mnie w domu były dwie części, trzecią dokupiłam już jako osoba dorosła.
Ostatnio zmieniony przez Garamon 2017-03-18, 13:14, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-18, 17:24:28
Garamon napisał/a:
To nie jest Robinson czy "W pustyni i w puszczy", relacje między bohaterem i przedstawicielami innej rasy są oparte na schemacie dobry pan-wdzięczy sługa (niewolnik). Wszyscy są potraktowani jako równorzędne istoty ludzkie.
Jak najbardziej . Tam jest mnóstwo kapitalnych spostrzeżeń o wojnie, dyplomacji itp. Niektóre fragmenty są jak z powieści sensacyjnej - np. nocna wędrówka po opuszczonych wsiach i zagadka zniknięcia mieszkańców...
Garamon napisał/a:
Jeśli chodzi o "Białego Jaguara", to ten tom ukazał się sporo później ("Orinoko" 1957, "BJ" 1980) i w wielu wydaniach po prostu jeszcze go nie było. U mnie w domu były dwie części, trzecią dokupiłam już jako osoba dorosła.
U mnie "Orinoko" było odkąd pamiętam, bo mój brat dostał je w szkole jako nagrodę za coś tam. "Wyspę Robinsona" pożyczyłem od kolegi z klasy.
Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2017-03-27, 11:56:52
"Wyspa Robinsona" to moja ulubiona powieść Arkadego Fiedlera. Jako pierwszą przeczytałem chyba "Dywizjon 303". Zerknąłem do bibliografii na wikpedii, i w latach 80-tych wypożyczyłem ze szkolnej biblioteki ok. 18 pozycji tego autora
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-03-27, 12:53:43
Właśnie czytam Aleksandra Grobickiego "Diamenty i aligatory" wydane w Toronto w 1966 r.
Autor brał udział w poszukiwaniu diamentów w rzekach Gujany, naówczas jeszcze Brytyjskiej. Znów owładnęła mną znajoma z lektur A.F. poetyka nazw tamtejszych rzek: Essequibo, Mazaruni, Cuyuni, Rupununi, Demerara...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2017-03-27, 12:54, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 49 razy Dołączyła: 03 Lut 2011 Posty: 4066 Skąd: Bezludna wyspa
Wysłany: 2017-03-27, 18:54:36
Garamon napisał/a:
A propos, czy ktoś był może w muzeum w Puszczykowie? Muzeum A. Fiedlera Kusi mnie od dłuższego czasu, ale zawsze jest nie po drodze...
Ja byłam całkiem niedawno!
Trafiła mi się fatalna pogoda na wyjazd (połowa listopada) i zwiedzenie tego muzeum było strzałem w dziesiątkę! Jest tam tak hmmm rozmaicie, że aura przestała nam przeszkadzać.
_________________
Zmierzch to okres pomiędzy dniem a nocą, w tym czasie ostatnie promienie światła mogą natrafić na coś nieludzkiego...
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-04-02, 00:49:38
To ja się pochwalę, że mam jego książkę pt. "Radosny ptak drongo" wydaną w 1944 r. w Londynie.
_________________ Z 24
Artur Pacuła Twórca Artur Pacuła - autor powieści samochodzikowych
Pomógł: 8 razy Dołączył: 01 Kwi 2016 Posty: 606 Skąd: War
Wysłany: 2017-04-24, 13:22:54
Moi Drodzy, wizyta w Puszczykowie jest absolutnie obowiązkowa. Jeśli bedziecie w Poznaniu lub okolicach, to koniecznie musicie się tam wybrać. Oprócz pamiatek w samy muzeum (domu pisarza), jest mnóstwo atrakcji na zewnątrz. Kopia kalendarza Majów, figury z Rapa Nui, model samolotu Hurricane w skali 1:1 oraz wierna w skali 1:1 kopie statku Santa Maria, na której Kolumb odkrył Amerykę. Trzeba pojechać, żeby zobaczyć jaka to była łupinka. Sam byłem w grudniu, więc było zimno, ale myślę, że latem lub nawet teraz będzie cudnie.
Miło mi poinformować, że nasze forum nawiązało kontakt z Arkadym Pawłem Fiedlerem, autorem m.in. książki "Maluchem przez Afrykę". W związku z tym, jeżeli mielibyście do p. Arkadego Pawła jakieś pytania dotyczące jego osoby, ale także jego słynnego dziadka oraz ojca (także pisarza), to proszę o kontakt na p.w.!
Ja mam tylko jedno pytanie za to zasadnicze: Jak to było z polską kolonią na Madagaskarze, dlaczego się nie udało i czy da się to jeszcze odkręcić? Szczerze mówiąc nabyłbym jakąś małą nieruchomość na wakacje w województwie Madagaskarskim.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-05-22, 14:55:07
Nietajenko napisał/a:
Jak to było z polską kolonią na Madagaskarze, dlaczego się nie udało i czy da się to jeszcze odkręcić?
Skończyło się na dobrych(?) chęciach. Mam ciekawą książkę znanego podróżnika, Mieczysława Lepeckiego, o wyprawie polskiej grupy studyjnej na wyspę. Dlaczego się nie udało? Hmmm... najprościej będzie powiedzieć, że w końcu Francuzi doszli do wniosku, że nie po to ukradli ten kraj, żeby się z kimś dzielić .
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2017-05-22, 14:55, w całości zmieniany 1 raz
Właśnie przeczytałem książkę Arkadego Pawła Fiedlera "Maluchem przez całą Afrykę" (wyprawa miała miejsce w 2014 r.) i czytało mi się bardzo przyjemnie. Wcześniej miałem okazję obejrzeć serial w tv metro, więc książka była jego uzupełnieniem. Hm, no niekoniecznie tylko uzupełnieniem, bo wydała mi się ciekawsza od filmu.
Autor opisuje swoje zmagania z maluchem i kontynentem afrykańskim podczas wyprawy biegnącej z północy (Egipt) na południe (RPA). Razem wyniosło to ponad 16.000 km. Niezły kawałek.
Książka mnie wciągnęła, miło się ją czytało mając za oknem także trochę jakby afrykańskiej pogody. W publikacji przewija się tyle krajobrazów, dróg, osób, miast, krajów i atrakcji widokowo-turystycznych, że trudno przy okazji recenzowania zagłębiać się w szczegóły. Najlepiej sięgnąć po książkę samemu oraz ... przeczytać wywiad z autorem, który na forum pojawi się niebawem.
Wysłany: 2017-06-09, 07:52:15 Arkady Paweł Fiedler - wywiad
Wywiad z Arkadym Pawłem Fiedlerem, podróżnikiem, wnukiem Arkadego Fiedlera, autorem książki „Maluchem przez Afrykę".
Pierwszy nocleg w Egipcie na pustyni po wyjechaniu z portu Damietta
Droga z Asuanu do Abu Simbel w Egipcie, blisko granicy z Sudanem
1. Forum Miłośników Pana Samochodzika: Słysząc imię i nazwisko: Arkady Fiedler skojarzenia są jednoznaczne. Czy bycie wnukiem słynnego pisarza i podróżnika, pomaga w kultywowaniu pasji zwiedzania świata?
Arkady Paweł Fiedler:Bardzo! Będąc dzieckiem bardzo wpływał na mnie dom, w którym się wychowywałem. Przez niego świat daleki był mi bardzo bliski i przez postać dziadka i przez muzeum, które funkcjonuje w tym domu. Eksponaty w muzeum, zwiezione z różnych zakątków, były w praktyce światem moich zabaw. Także wychowanie w otwartości na świat, wśród różnych opowieści oraz dziadek patrzący ze zdjęć powodowało, że było mi blisko do tych egzotycznych krain i nie miałem obaw aby ruszyć w świat.
Przez wiele lat robiłem zupełnie coś innego, kroczyłem swoimi ścieżkami, a podróżowałem tylko wakacyjnie w czasie urlopu. Dopiero od niedawna traktuję podróże jako pasję i realizację własnych marzeń, łącząc to z pracą. Myślę, że w moim wypadku było to łatwiejsze do zrealizowania, z tego względu, że mój dziadek też taką drogą podążał i nakreślił ścieżkę podróżnika i pisarza traktowaną jako zawód.
2. Czytając Pana książkę „Maluchem przez Afrykę” dowiadujemy się, że z własnej inicjatywy wycofał się Pan z intratnej posady w Wielkiej Brytanii, na rzecz zupełnie innej formy samorealizacji. Skąd tak decyzja?
Świat zawsze mnie wabił. Pracując zawodowo mogłem pozwolić sobie tylko na podróżowanie w niewielkim zakresie i było mi tego strasznie mało. Chciałem poświęcić temu znacznie więcej czasu, a pracując w firmie nie mógłbym tego zrobić. I stąd ta decyzja. Oczywiście były też inne powody - czułem się trochę wypalony. Mimo że praca była rzeczywiście dobrze płatna i pozwalała na utrzymanie moje i mojej rodziny, to jednak zaczęło mi czegoś bardzo brakować: dalekich krain, długich podróży, po prostu wypraw. Doszedłem do wniosku, że jeszcze mam czas, że warto spróbować, a jeżeli mi nie wyjdzie, to zawsze będę mógł wrócić. A tak czy inaczej będę miał satysfakcję, że spróbowałem. Wolę spróbować i się rozczarować, niż nie spróbować i żyć z myślą: co by było gdybym jednak ruszył w świat. Aczkolwiek ja nie opuściłem pracy nagle, to nie była decyzja podjęta z dnia na dzień. Nie było to jakieś romantyczne tchnienie, że ruszam w świat zapominając o wszystkim. To było zaplanowane, myślałem o tym bardzo długo. Ważyłem tę decyzję.
3. W Pana przypadku poważne podróżowanie zaczęło się od?
Właściwie od podróży do Afryki. Choć po części też od podróży maluchem wzdłuż granic Polski. Ale było to jeszcze w ramach urlopu. Sama podróż była tak zaprojektowana, że chciałem sprawdzić, czy uda się nakręcić film, który można by wyświetlić w telewizji w tzw. „jakości emisyjnej”. Był to swego rodzaju test. Sprawdzenie, czy łączenie pracy i podróżowania ma w ogóle sens. I to się udało, świetnie wyszło i zmotywowało do dalszego planowania. Dalsze działania zabrały mi sporo czasu, bo podróż po Polsce odbyłem w 2009 r., ale dowiedziałem się co chcę robić i co najważniejsze jak to robić. Postanowiłem wrócić do Polski i zająć się podróżami można rzec – zawodowo. Potem nastąpił czas wyjazdu do Afryki w 2014 r. i praktycznie od powrotu z tej wyprawy zajmuję się wyłącznie tym, co jest związane jest z podróżami.
4. Skąd pomysł aby skorzystać z tak nietypowego pojazdu, jakim na pewno na dłuższych trasach jest poczciwy Fiat 126p - maluch? Sympatycy Pana Samochodzika w ogromnej większości także mają sentyment do nietypowych pojazdów.
(Śmiech) Przede wszystkim maluch to jest samochód, który darzę sentymentem, ponieważ wychowałem się w świecie związanym z podróżami, ale też w świecie z maluchem. Był obecny w moim życiu właściwie od urodzenia. Było ich klika w mojej rodzinie. Jako 17-to latek miałem już własnego malucha, którym zaraz po zrobieniu prawa jazdy ruszyłem w Polskę, a nawet pojechałem za granicę. Pierwszy mój samodzielny wyjazd za granicę był właśnie maluchem - do Pragi. Więc przede wszystkim sentyment. Maluch jednak oczywiście odszedł ode mnie na jakiś chwilę i wrócił dopiero, kiedy zacząłem realizować projekt „Po drodze”. Głównie dlatego że owa podróż po Polsce była podróżą sentymentalną, ponieważ mieszkając za granicą, było mi tęskno za Polską i chciałem nasz kraj jakby znowu poznać, odkryć, zobaczyć co się w niej zmieniło, docierając także do miejsc, do których jeździłem na wakacje, również maluchem z moimi rodzicami. I skoro miała to być podróż sentymentalna to doszedłem do wniosku, że maluch świetnie by się do realizacji takiej trasy nadawał. I maluch stał się ogromnym odkryciem, do tego stopnia, że postanowiłem zabrać go dalej – do Afryki, którą zawsze chciałem przejechać samochodem. Aczkolwiek myśląc o tej podróży wcześniej, planowałem wykorzystanie dużego samochodu terenowego, najlepiej z napędem na 4 koła, który bez żadnej awarii zagwarantuje mi pokonanie tego kontynentu. Jednak w Polsce maluch zachwycił mnie i to w kilku aspektach. Po pierwsze organizując tę podróż i jeszcze pracując, byłem w wirze niesamowitych przygotowań, pracy którą musiałem wykonać przed wakacjami, a przy planowanym wyjeździe na klika tygodni, było jej wyjątkowo dużo. Byłem więc wtedy w wielkim pędzie, dużo też musiałem jeździć współczesnym, hermetycznie zamkniętym samochodem. Liczył się tylko cel i szybkość dojazdu. Więc jak wróciłem do Polski i wsiadłem w malucha, to nagle siłą rzeczy zwolniłem, bo maluch jest rzecz jasna pojazdem niespecjalnie szybkim. Ale zwolniłem także psychicznie, bo nagle ten świat, który wcześniej tylko przemierzałem, a ważny był tylko cel, stał się ważny, wyrazisty, zaczął do mnie bardzo mocno docierać: zapachy, kurz, temperatura. Nieraz oczywiście jazda była sporym wyzwaniem, ale bardzo mi się to spodobało. Poza tym bardzo zaskoczyło mnie to, jak na malucha reagują ludzie. Nawet w Polsce, np. na stacjach benzynowych, za każdym razem ktoś do mnie podchodził, rozmawiał, tylko z powodu malucha, który sprawiał, że nie byłem anonimowy. Przyszło mi do głowy, że ten samochód mógłby się przydać także jadąc gdzieś dalej, że może warto tę ikonę polskiej motoryzacji reaktywować, pobudzić do takiej podróży.
5. Ostatnio w telewizji można było zobaczyć serial z Pana wyprawy do Afryki, a w księgarniach znajduje się książka „Maluchem przez Afrykę” opisująca tę wyprawę. W serialu bardzo duże wrażenie robią zmagania malucha na rozmytych, śliskich polnych drogach oraz Pana skok na bungee w bardzo ekstremalnym miejscu. A co dla Pana było najtrudniejsze a co najciekawsze podczas tej wyprawy?
Najtrudniejsza była jednak praca, którą musiałem wykonać, okazało się, że znacznie trudniej jest zrobić serię telewizyjną w Afryce niż po prostu przejechać kontynent samochodem. Sama podróże to wielka przygoda coś niesamowitego, coś co teraz, z perspektywy czasu wspominam wspaniale i zostanie to we mnie do końca życia. Był to jednak pewien kompromis między radością z podróży i pracą, którą podczas niej trzeba było wykonać. Jechała ze mną ekipa (3 osoby – dop. red.), z którą musiałem współpracować i za którą byłem odpowiedzialny. Byli to ludzie już wcześniej mi bardzo bliscy i bardzo zaangażowani w ten projekt. Bez nich seria telewizyjna na pewno by nie powstała. Organizacyjne dopięcie wszystkich szczegółów było chyba najtrudniejsze, bo zabrałem się za coś, czego nigdy wcześniej nie robiłem, i dopiero się tego uczyłem. Jadąc przez świat (cały kontynent) oczywiście ma się też przed sobą niesamowite wyzwania. Były dni, że narzekałem na ból pleców, czy kolan a nawet miałem wszystkiego serdecznie dosyć. Ale szybko mi to mijało, bo jednak świat przemierzany samochodem cały czas się zmienia, jest bardzo dynamiczny. Cały czas docieramy do nowych miejsc, oszałamiających widoków, co wzbudza niekiedy ogromne emocje.
Bezkresna Namibia
6. Które zwierzęta afrykańskie zrobiły na Panu największe wrażenie?
Myśląc o całej trasie, liczącej 16 tysięcy kilometrów, to aż tak liczne te spotkania nie były. Częściej się podróżowało przez miasta i wioski, częściej spotykałem więc ludzi. Ale faktycznie były miejsca gdzie zwierzęta były obecne, np. w Tanzanii miałem niesamowite spotkanie na postoju przy rzece, w której były setki hipopotamów. Cała rzeka była zawalona wielkimi cielskami. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, nawet się nie spodziewałem, że w jednym miejscu może być tyle tych stworów. Były też inne spotkania, np. strusie, które biegły przed maluchem przez kilka minut i nie uciekały na bok. Były żyrafy w buszu. Były też goryle górskie, ale aby je spotkać musiałem, specjalnie zboczyć z głównej drogi i odwiedzić ich rezerwat. Nie było to więc spotkanie spontaniczne, a zaplanowane. Goryle są oczywiście fascynujące.
Hipopotamy w Parku Narodowym Katavi w Tanzanii
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Arkadego Pawła Fiedlera
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2017-06-09, 21:54:34
Ciekawy koncept. Maluch na Czarnym Lądzie i testowanie jego technicznych granic po jednej stronie, a po drugiej wnuk słynnego pisarza testujący samego siebie, pragnący się przekonać, czy i on nosi w sobie ów gen podróżnika, i do czego ten w dzisiejszych czasach jest przydatny… Chętnie obejrzę sobie więc ten program lub przeczytam książkę, bo w sumie to fajna sprawa, że tradycja podróżniczo-pisarska w familii Fiedler nadal jest żywa.
To, że w Afryce nie napotyka się już tak często dzikie zwierzęta jak ongiś, nawet jeśli przemierza się kontynent od jednego krańca do drugiego, jest jednak bardzo smutne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.