PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Halina Popławska
Autor Wiadomość
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-11, 23:12:26   

No dziwne, dziwne..., mi się "Renesansowa przygoda" podobała, choć nie tak jak "Cień dłuższego ramienia". Szkoda, że od tego nie zaczęliście. :)
_________________
Drużyna 5

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-06-16, 09:49:45   

Halina Popławska: Cień dłuższego ramienia



Po upadku powstania styczniowego dwaj kombatanci, Aleksander Mączyński i Barnaba Michałowski, uciekając do Francji, przekazują wielką skrzynię zawierającą skarb powstańczy pobliskiemu klasztorowi. Od przeora otrzymują notatkę, gdzie dokładnie na terenie klasztoru skarb został ukryty.

Sto lat później potomek Aleksandra, Broniś Mączyński, zaczyna pracę w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Jego zadaniem jest katalogowanie zbiorów pochodzących z paryskiej Biblioteki Batignolskiej, tzw. “batignoli”. Wśród nich odkrywa książki z prywatnej biblioteki swojego pradziadka Aleksandra, a w nich ukryte wiadomości, liściki, adresowane do jego syna. Z ich treści wynika, że Aleksander w książkach pozostawił synowi jakieś wskazówki, gdzie należy szukać skarbu. Skarb w całości musi oczywiście zostać oddany władzom narodowym. Innego zdania jest jednak Barnaba, który ogarnięty nagłą chciwością, pragnie skarbu dla siebie i swojej rodziny.

Broniś zaczyna szukać dalszych wskazówek, przede wszystkim jednak kartki przeora. Wnet dostrzega, że nie jest jedynym pracownikiem Biblioteki Narodowej, którego ta sprawa interesuje. Piękna Klara, której przodkiem był nikt inny a Barnaba, również pragnie odnaleźć skarb - dla siebie, oczywiście. Pomaga jej przy tym młody i po uszy w niej zakochany magazynier Janek Sylwester. Zaufaną osobą Bronisia zaś jest jego ciocia Zuzanna.


“Cień dłuższego ramienia” to późny debiut Haliny Popławskiej - napisała książkę mając lat już pięćdziesiąt. Pracowała w mi. w Bibliotece Narodowej, czego można się domyślić, bo budynek BN stanowi główne, by nie rzec jedyne miejsce akcji (drugim jest mieszanie cioci i Bronisia). Bardzo szczegółowo opisuje funkcjonowanie tej instytucji, z punktu widzenia insidera.
Jak już w “Renesansowej przygodzie”, którą częściowo przeczytałem, autorce udało się stworzyć kilka bardzo ciekawych postaci, wyposażając je w zdolności i słabości, które dobrze są uzasadnione i tak dobrane, że idealnie służą rozwojowi akcji. Tak np. magazynier Janek to kompletny loser, którego piękna Klara bez najmniejszego wysiłku potrafi owinąć sobie wokół palca.

To już niestety wszystko, co mam pozytywnego do powiedzenia o tej książce. Popławska, choć osoba tak doskonale wykształcona, nie posiada niestety nawet najbardziej podstawowej wiedzy o dramaturgi! Taka gruba książka, a co się w niej dzieje? Dom, praca, dom, praca. Broniś nigdy nie idzie na spacer, do kina, nie spotyka jakichś przyjaciół, bo żadnych nie ma - po co młodemu mężczyźnie przyjaciele, gdy ma się taką świetną ciocię, prawda! ;-) Podejrzewam, że Zuzanna to alter ego auorki, ale o dziwo, jest to osoba niesamowicie nudna i banalna.

Miesiącami, bo tak długo trwa chyba jego kwerenda, Broniś idzie więc do pracy, grzebie w książkach, wraca do domu, co cioci, rozmawiają; nazajutrz Broniś idzie do pracy, dokonuje jakiegoś małego odkrycia, wraca do cioci, obiad, dyskusja; biblioteka, Klara, docinki Klary; ciocia; biblioteka, ciocia, biblioteka - i tak aż do końca książki, bez jakichkolwiek najmniejszych nawet wariacji. Boże litościwy w niebie! To tak, jakby ktoś postanowił skomponować dwugodzinną symfonię używając dwóch tylko akordów, bo więcej nie zna.

Raz jeden tylko udało się autorce na krótką chwilę przełamać to błędne koło, gdy piękna Klara, dostrzegłszy, że bez pomocy Bronisia nie osiągnie swoich celów, zmienia taktykę i zaczyna się do niego przymilać, jednocześnie wyrażając się bardzo lekceważąco o Janku. Niestety, Popławska nie dostrzegła potencjału tej konstelacji i minutę później powróciła do jedynego widać wzoru, który jej odpowiada: Klara + Janek przeciwko Bronisiowi.

Bardzo mnie ubawiła ta książka, tak ciężką ręką napisana, jej niepojęty dyletantyzm. Powinno się na jej przykładzie uczyć przyszłych autorów, jak NIE NALEŻY pisać powieści. Ocena: 1/10 (ten jeden punkt to za Klarę: “Jestem piękna. Czeka mnie wspaniałe życie…” I don't think so... :D )
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-16, 09:57:38   

John Dee napisał/a:


To już niestety wszystko, co mam pozytywnego do powiedzenia o tej książce. Popławska, choć osoba tak doskonale wykształcona, nie posiada niestety nawet najbardziej podstawowej wiedzy o dramaturgi!
(...)
Bardzo mnie ubawiła ta książka, tak ciężką ręką napisana, jej niepojęty dyletantyzm. Powinno się na jej przykładzie uczyć przyszłych autorów, jak NIE NALEŻY pisać powieści. Ocena: 1/10

No rozumiem jeszcze, że można mieć zastrzeżenia do "Renesansowej przygody". Ale "Cień dłuższego ramienia" z oceną 1/10?? :zdziw: :zdziw: :zdziw:

To jedna z moich ulubionych przygodówek. Faktem jest, że bohater prawie nie rusza się z biblioteki. Ale - mimo tego - nie nudziłam się ani przez moment. Odczucia co do kompetencji Popławskiej mam wręcz odwrotne - stworzenie intrygującej akcji w jednym plenerze uważam za dowód wysokiego poziomu umiejętności pisarskich autorki. ;-)
_________________
Drużyna 5

 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-06-16, 10:50:17   

Książkę czytałem siedem lat temu, nie jestem więc dziś w stanie jej bronić w oparciu o argumenty zakotwiczone w treści. Pamiętam jednak, że bardzo mi się podobała i wyróżniała pozytywnie wśród książek z tzw. samochodzikowym klimatem. Kameralność tej powieści, minimalizm, postrzegałem zdecydowanie jako atut i dowód na to, że autorka podołała wyzwaniu jakim niewątpliwie jest stworzenie intrygującej opowieści w sytuacji ekstremalnego ograniczenia przestrzeni, w której rozgrywa się akcja. Poza tym, z kart książki emanowało takie sympatyczne ciepełko, które zawsze odnajdywałem właśnie w samochodzikach. Nuda? W żadnym razie. Potrafię oczywiście wyobrazić sobie, że nie wszystkim książka musi podobać się w równym stopniu, ale opinie typu: „niepojęty dyletantyzm”, „ocena 1/10” uważam za skrajnie przesadzone i niezasłużone.

A w kwestii metafor muzycznych. Cóż, książka ta zapewne nie jest symfonią i nie sądzę by takie były ambicje autorki. Zwracam natomiast uwagę, że większość hitów muzyki rockowej czy pop opiera się na trzech, czterech, może pięciu akordach i raczej nie uważa się, że taki stan rzeczy jest efektem dyletantyzmu ich twórców.
Ostatnio zmieniony przez 2018-06-16, 10:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-06-16, 13:11:51   

Berta von S. napisał/a:
To jedna z moich ulubionych przygodówek.
Nie wierzę. Choćby już z tego powodu, że tam w ogóle nie ma żadnych przygód. Ten chłopak przegląda przecież tylko jedną książką po drugiej, trochę ścigając się przy tym z Klarą, to wszystko. Czasem kogoś goni w ciemnościach, ale wtedy i tak z góry wiadomo, że to Klara; czasem zamyka się na noc w bibliotece, by dalej grzebać w książkach. Nie nazwałbym tego przygodą.

Berta von S. napisał/a:
stworzenie intrygującej akcji w jednym plenerze uważam za dowód wysokiego poziomu umiejętności pisarskich autorki.
Grzebanie w książkach i okazjonalne odpyskowywanie Klarze to dla Ciebie już “intrygująca akcja”? Wybredna to Ty nie jesteś. Zdaje się, że będę musiał się raz jeszcze przyjrzeć „Na tropie srebrnego kura”. ;-)


Kustosz napisał/a:
Kameralność tej powieści, minimalizm, postrzegałem zdecydowanie jako atut

Owszem, może być, ale wtedy język musiałby być lepszy, dialogi itd. A propos - te tajne notatki pradziadka. Przecież to straszne lanie wody! Rozwlekłe wywody o niczym właściwie. Gdy często na tym forum krytykowany Dan Brown taką tajną wiadomość musi gdzieś w swoich książkach zamieścić, brzmi ona np. tak (nie mam polskiego przekładu pod ręką):

The Holy Grail 'neath ancient Roslin waits.
The blade and chalice guarding o'er Her gates.
Adorned in masters' loving art, She lies.
She rests at last beneath the starry skies.


A u Popławskiej? "On go nie lubi. Dziwne, czyżby dziecko czuło coś instynktem? To zdaje się nazywają intuicją, podobno kobiety posiadają ją w wysokim stopniu rozwiniętą. W takim razie i moja Sabinka… Nie chcę jej pytać, od początku nie ma dla niego przyjaźni, na jaką zasługuje. Nieraz jej to wyrzucałem, odkąd została moją żoną. Kobieta i dziecko nie kierują się rozumem, lecz sercem. Sąd ich często bywa niesprawiedliwy."
Itd, itd. Sorry, ale tego rodzaju "proza" przysparza mnie o mdłości. Twierdzę, że każdy przeciętnie inteligentny człowiek potrafi produkować tego rodzaju wywody akordowo, dziesięć stron na godzinę, i nikt nie będzie potrafił rozróżnić, co jest jego dziełem, a co tej autorki.


Kustosz napisał/a:
książka ta zapewne nie jest symfonią i nie sądzę by takie były ambicje autorki. Zwracam natomiast uwagę, że większość hitów muzyki rockowej czy pop opiera się na trzech, czterech, może pięciu akordach i raczej nie uważa się, że taki stan rzeczy jest efektem dyletantyzmu ich twórców.

Porównanie należy tak zrozumieć, że książka jest długości symfonii, ale oferuje na odmian tylko dwa akordy - biblioteka, mieszkanie, biblioteka, mieszkanie, monotonnie, uparcie, bezlitośnie.


Jeśli ktoś odnalazł w tej książce jakąś szczególną atmosferę, no to gratuluję, bo o sobie tego powiedzieć nie mogę. Chętnie dowiedziałbym się czegoś o tych batignolach na przykład, ale Stendhal i Balzac to nie akurat białe kruki, sam mam te książki i nawet po francusku. A kufer pełen świecidełek stanowiący przedmiot książki też, często to już podkreślałem, mało mnie podnieca. Co więc pozostanie? Nie więcej chyba niż kilka nielicznych udanych konfliktowych scen z Bronisiem, Klarą i Jankiem, i za to należy się autorce zasłużenie jeden punkt. Po namyśle, mógłbym przyznać i dwa. ;-)
 
 
Yvonne 
Maniak Samochodzika
Witaj Przygodo!



Pomogła: 11 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 28 Wrz 2012
Posty: 7317
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 2018-06-16, 13:17:51   

Dlaczego nie wierzysz Bercie Johnie?
Czy każdy musi lubić to samo? Jest jakiś odgórny przykaz?
Równie dobrze ja mogę napisać, że nie wierzę Ci, że podobało Ci się Inferno. Skończyłam wreszcie tego literackiego potworka :027:

Jedno jest pewne: zachęciła mnie Wasza dyskusja do sięgnięcia po tę książkę :)
_________________
Zapraszam na mój blog:

www.odbiblioteczkidoszafy.blogspot.com


 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-06-16, 14:25:11   

Yvonne napisał/a:
Dlaczego nie wierzysz Bercie Johnie?
Bo książka jest kiepska, a Berta zwykle ma dobry gust? :zdziw:

Yvonne napisał/a:
Jedno jest pewne: zachęciła mnie Wasza dyskusja do sięgnięcia po tę książkę :)
Kolejna opinia rzeczywiście pilnie jest potrzebna, mam wrażenie. :564:
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-16, 18:57:58   

John Dee napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
To jedna z moich ulubionych przygodówek.
Nie wierzę.

A to już Twój problem. :)

John Dee napisał/a:
Grzebanie w książkach i okazjonalne odpyskowywanie Klarze to dla Ciebie już “intrygująca akcja”? Wybredna to Ty nie jesteś.

Widać nie jestem. Podoba mi się ten rządzący się swoimi prawami mikrokosmos biblioteki, w który czytelnik jest powoli wprowadzany ranem z Bronisiem. Podoba mi się wspomniane przez Kustosza ciepełko, które bije ze stron tej powieści. Podobają mi się podstępy Bronisia i Klary, którzy muszą wykazać się sprytem, żeby dorwać się do poszukiwanych książek. Podoba mi się, jak elementy szyfru powoli układają się w całość (lubię takie nieśpieszne poszukiwanie kolejnych tropów, które stopniowo przybliżają nas do rozwiązania zagadki). Podobają mi się echa przeszłości, przeplatające współczesną akcję. Podoba mi się negatywna postać Klary, która dzięki swojej urodzie, inteligencji i przebiegłości jest przez wszystkich (niesłusznie) uwielbiana, co wykorzystuje, aby utrudniać życie bohaterowi. Ale ostatecznie spotyka ją kara, a dobro zwycięża (to oczywiście banalny motyw, ale go lubię).

John Dee napisał/a:
Owszem, może być, ale wtedy język musiałby być lepszy, dialogi itd.

Nie zauważyłam żadnych mankamentów językowych. Dla mnie powieść jest napisana dobrym, lekkim piórem. Nic mi nie zgrzytało, ani w opisach, ani w dialogach. Cytowany przez Ciebie fragment jest mało reprezentatywny, bo odnosi się do fragmentów pamiętnika z przeszłości, który jest stylizowany na starszy język, może więc nieco trącić myszką. Ale lubię, jak coś trąci myszką, więc to też mi się podoba.
_________________
Drużyna 5

 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-06-16, 19:58:01   

John Dee napisał/a:
Ten chłopak przegląda przecież tylko jedną książką po drugiej, trochę ścigając się przy tym z Klarą, to wszystko.

Otóż to. Powieść w 90% dzieje się w bibliotece, a główny bohater 90% czasu spędza na grzebaniu w książkach. Skonstruować z tak skąpego materiału ciekawą powieść przygodową z fajnym klimatem retro to naprawdę trzeba umieć. I autorka poradziła z tym sobie doskonale. Mnie na czas lektury wessało do tej biblioteki i było mi tam dobrze. Zarzut, że ograniczoność środków (Twoje dwa akordy) to po prostu efekt nieumiejętności wykorzystania szerszej ich gamy uważam za absurdalny. To tak jakby krytykować Lumeta, że jego „Dwunastu gniewnych ludzi” to nuda bo film dzieje się w jednym miejscu i w blisko 100% składa się z gadaniny na temat domniemanej winy oskarżonego. A jednak to świetne trzymające w napięciu kino.

OK, ale żeby złapać jakąś skalę porównawczą chciałbym się dowiedzieć jakie książki oceniasz 10/10 i gdzie w tej skali znajdują się samochodziki Nienackiego?
Ostatnio zmieniony przez 2018-06-16, 19:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-06-16, 22:13:13   

Berta von S. napisał/a:
Podoba mi się ten rządzący się swoimi prawami mikrokosmos biblioteki, w który czytelnik jest powoli wprowadzany ranem z Bronisiem… ciepełko… Podobają mi się podstępy Bronisia i Klary… Podoba mi się negatywna postać Klary
Wszystko to również mi się podoba, przerwy śniadaniowe zapowiadane przez telefon przykładowo, polityka "kluczowa" i rewersowa, ale tylko do pewnego stopnia. Za dużo stagnacji, powtórek, za mało rozwoju. O bibliotece i Klarze ale wspomniałem, i uhonorowałem punktem/ami.

Kustosz napisał/a:
Otóż to. Powieść w 90% dzieje się w bibliotece, a główny bohater 90% czasu spędza na grzebaniu w książkach. Skonstruować z tak skąpego materiału ciekawą powieść przygodową z fajnym klimatem retro to naprawdę trzeba umieć. I autorka poradziła z tym sobie doskonale. Mnie na czas lektury wessało do tej biblioteki i było mi tam dobrze. Zarzut, że ograniczoność środków (Twoje dwa akordy) to po prostu efekt nieumiejętności wykorzystania szerszej ich gamy uważam za absurdalny.

Ja zaś obstaję przy nim. Te dwa tylko akordy byłbym gotów zaakceptować, gdyby wszystko inne było na najwyższym poziomie. A tak moim zdaniem nie jest, wręcz przeciwnie.

Kustosz napisał/a:
OK, ale żeby złapać jakąś skalę porównawczą chciałbym się dowiedzieć jakie książki oceniasz 10/10 i gdzie w tej skali znajdują się samochodziki Nienackiego?

Samochodziki? KS, PSiT 10/10 oczywiście. Z książek przygodowych zaś, które ostatnio czytałem, jednej dałbym 10: “Ostatniemu koncertowi” Homy ( http://pansamochodzik.net...p=319735#319735 ). Wątki są tam nawet podobne do tych z książki Popławskiej, jest włoski epizod, zamachy, morderstwa, jest nawet biblioteka, w której ktoś szpera poszukując jakichś ukrytych informacji. Różnica? Przede wszystkim język. Homa jest magikiem słowa. I mistrzem intelektu, co jest spokrewnione. Jest hiperaktywną maszyną bezustannie szukającą jeszcze lepszej metafory, jeszcze trafniejszego porównania. Akcja jest karkołomna, bohater przemierza pół kontynentu, ratuje przed zagładą dobrze nam wszystkim znaną arystokratkę, ale autor znajduje i czas na niezwykle pouczające elaboraty o muzyce, i to nie Mozarcie lub Chopinie, którzy byliby ekwiwalentem Balzaca i Stendhala wspomnianych u Popławskiej, ale Berliozu, Lisztu, Karolu Marii von Weber. Dowiadujemy się, że włoskie Chianti składa się ze szczepów Sangiovese, Canaiolo, Trebbiano, Malvasia oraz Colorino i że… — no chyba wystarczy. Książek nie da się po prostu tak porównać, ale pytałeś, i odpowiedź, Kustoszu, brzmi: “Ostatni koncert”. :)
 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-06-17, 00:19:07   

John Dee napisał/a:
Samochodziki? KS, PSiT 10/10 oczywiście.

No to nic nie rozumiem. Myślałem, że 10/10 to ma "Czarodziejska góra" albo coś z tej półki. Na pewno nie jest tak, że pełna długość skali dzieli "Cień dłuższego ramienia" i "Księgę strachów".
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-06-17, 08:51:55   

Kustosz napisał/a:
No to nic nie rozumiem. Myślałem, że 10/10 to ma "Czarodziejska góra" albo coś z tej półki. Na pewno nie jest tak, że pełna długość skali dzieli "Cień dłuższego ramienia" i "Księgę strachów".
Tylko nad książkami przygodowymi się zastanowiłem, Kustoszu. Dalszą dyskusję zostawiam Wam, bo od tej chwili pani Popławska już dla mnie nie istnieje. :)
 
 
Kris 
Sympatyk Samochodzika


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 104
Skąd: Niesamowity Dwór
Wysłany: 2018-06-18, 22:57:21   

Szara Sowo! Powinieneś najpierw przeczytać "Cień dłuższego ramienia" - tam jest wprowadzenie do historii Bronisia, początki jego pracy w Bibliotece Narodowej.... a sama książka bardzo samochodzikowa, bardziej w stylu Niesamowitego Dworu..... (bo mniej podróży, a więcej czasu spędzamy na badaniu różnych szpargałów).
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-19, 00:07:04   

Kris napisał/a:
Szara Sowo! Powinieneś najpierw przeczytać "Cień dłuższego ramienia" - tam jest wprowadzenie do historii Bronisia, początki jego pracy w Bibliotece Narodowej.... a sama książka bardzo samochodzikowa, bardziej w stylu Niesamowitego Dworu..... (bo mniej podróży, a więcej czasu spędzamy na badaniu różnych szpargałów).

To zobacz, Krisie, jak to nasz kolega spostponował Cień... :027:
http://pansamochodzik.net...p=360628#360628
_________________
Drużyna 5

Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2018-06-19, 00:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-06-19, 00:11:00   

A może by jednak przenieść te posty do wątku autorki bo robi się misz masz?
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2018-06-28, 10:44:46   

To ja jeszcze z pewnym opóźnieniem dodam odnośnie "Renesansowej przygody", że w dziecko i to w czasach PRL, tę historię mogło odebrać zupełnie inaczej. Mamy bowiem daleką zagranicę, jakieś światowe zamki i ruiny, przejścia podziemne. Nagle dowiaduje się o związkach polskiej monarchii z tymi terenami, jest mowa o skarbie, zaginionym testamencie itp. Dziecko może sobie też nie zdawać sprawy ze ślamazarności głównego bohatera, za to ciekawa dla niego może być hm... etykieta panująca w domu hrabiny.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-28, 15:02:29   

Szara Sowa napisał/a:
To ja jeszcze z pewnym opóźnieniem dodam odnośnie "Renesansowej przygody"...

Przeczytaj wreszcie Cień dłuższego ramienia! Bo jestem ciekawa do której opinii się przychylisz. :)
_________________
Drużyna 5

Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2018-06-28, 15:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2018-07-03, 10:49:26   

Nie podzielam większości negatywnych opinii na temat książki Cień dłuższego ramienia.

Została skonstruowana w ten nietypowy sposób nie tylko dlatego, że biblioteka jest miejscem, które autorka dobrze zna, ale (jak przypuszczam) także w tym celu, by ukazać młodzieży rytm pracy biblioteki i trochę uatrakcyjnić to miejsce. Przez większość akcji zachowuje jednak realizm i nie umieszcza w bibliotece zdarzeń, które tam nie mogły mieć miejsca.

A praca w bibliotece biegnie nieśpiesznie i liniowo, jak niekończące się rzędy książek które są i nadzieją i brzemieniem naszych bohaterów. Od wskazówki do kolejnej wskazówki, od książki do książki zbliżamy się do skarbu. A jednocześnie krok po kroku kompletujemy wiedzę o przeszłości rodziny. To prawda, że Broniś Mączyński otrzymał rolę "siedzącego detektywa", trochę według modelu Córki czasu Józefiny Tey. Ale to nie czyni książki koniecznie mniej interesującą niż inne przygodowe pozycje. Przygodę i emocję można znaleźć i w sile ludzkiego umysłu wydobywającego treść z okruchów, i w samym celu tego dążenia - którym jest córka czasu, ukryta prawda.

Zresztą nie trzeba daleko szukać innych przykładów. Sam Sherlock Holmes, oczywiście, nieraz wychodził ze swego mieszkania. Jeździł powozami po Londynie, odwiedzał nocą tajemnicze dworzyska, okładał obwiesiów ciężką laską. Oczywiście - ale przecież za najwyższy powód do chwały poczytywał sobie rozwikłanie zagadki siłą logiki, w zaciszu dziennego pokoju.

Co prawda zagadka z którą mierzy się Broniś wymaga on niego mniej dedukcji a więcej cierpliwości. Stąd pozorna monotonia bibliotecznych dni, o której wspomniał John Dee. Przyszedł, wyszedł. Przyszedł, wyszedł. Mi jednak przywodzi ona na myśl nie symfonię na dwóch akordach lecz może raczej górską wspinaczkę, w której każdy krok, choć niby podobny do innych, w odmienny sposób zbliża do celu i podczas której taternik nigdy się nie nudzi.

Dla dorosłych zabrzmią znajomo, a i dla młodzieży pewnie mogą być zajmujące, urzędnicze podchody charakterystyczne dla większych instytucji. Dążąc do prywatnego celu rywale sprawnie wykorzystują struktury w jakich się znajdują, pretekst naukowych badań i czasem ambicje zwierzchników. Takie intelektualno-biurokratyczne szachy na rewersy, duplikaty, godziny otwarcia i terytorialne roszczenia ("rękopisy" versus "batignole"). Przeciwnicy chętni skoczyć sobie do gardeł muszą się zapewniać o powięceniu dla nauki, a czasem bezsilnie patrzeć jak pożądana książka wyjeżdża z magazynu w objęciach nieprzyjaciela - i kombinować w jaki sposób położyć na niej rękę.

Paradoksalnie, największą słabość książki widzę właśnie w krótkich momentach, w których autorka pozwala sobie (a może zmusza się?) na wyjście poza schemat i ożywienie akcji ostrą awanturą i fizycznym kontaktem. Lepiej byłoby, gdyby pozostała w konwencji intelektualnej. Po pierwsze dlatego, że te spięcia są niepotrzebne i nie pasują do fabuły. Po drugie dlatego, że Popławska w tych epizodach się gubi. Mimo chęci nie potrafi ich opisać ani realistycznie ani dramatycznie. Brak jej i głowy i odpowiednio sprawnego (w tym zakresie) pióra.
Natomiast jeżeli potrzebujemy czasem odpoczynku od jednostajnego rytmu pracy - lepiej niż te nieudane usiłowania dostarczą nam go szkice Paryża czasu wielkiej emigracji, klimatyczne migawki z podróży do Włoch, bardzo namacalny opis rodzinnej wyprawy w miejsce dawnego gniazda. W tych fragmentach styl autorki sprawdza się bardzo dobrze. Nie jest więc w pełni prawdą, że poza ścianami księgozbioru i małego mieszkanka nie widzimy wcale świata. Widzimy go pośrednio, oczami osób trzecich, ale wyraźnie.

Wracając do niedostatków książki - dość naiwnie brzmią i prolog i zakończenie (w czym zgadzam się z Karen), jakby rodem z przeciętniutkiej literatury dla mało wymagającej dzieciarni. Pierwszy rozdział też zaczyna się blado. Mam wrażenie, że wyczuwam w nim nieśmiałość adeptki rozpoczynającej pierwszą w życiu powieść. Przedstawione nam panie bibliotekarki Basie, Krysie i Zosie (czy podobnie) mają w sobie mało życia i mylą się ze sobą. Ale potem rzecz się rozkręca.

Jeśli chodzi o nawiązania samochodzikowe, które zauważył Kustosz - książka (wydana w 1968 roku) w kilku miejscach przywiodła mi na myśl Templariuszy Nienackiego (1966). Jeśli przyjąc tę tezę - odważne w swoim infantylizmie zdrobnienie "Broniś" może być w jakimś stopniu echem przydomka "Pan Samochodzik", do którego też trzeba się przyzwyczaić by go zaakceptować. Na razie jednak nie jestem gotowy by wyrobić sobie zdanie na temat ewentualnego pokrewienśtwa. Cień dłuższego ramienia to jedyna książna autorki jaką znam - ale będę zwracał uwagę na ten aspekt przy czytaniu. Z chęcią sięgnę bowiem niedługo po Renesansową przygodę a później, jeśli okoliczności pozwolą, także po inne.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2018-07-04, 06:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-03, 20:29:22   

Kynokephalos napisał/a:
Nie podzielam większości negatywnych opinii na temat książki Cień dłuższego ramienia.

Uffff..., już się zaczęłam zastanawiać, czy coś nie tak z moją percepcją literatury. ;-)

Kynokephalos napisał/a:
Od wskazówki do kolejnej wskazówki, od książki do książki zbliżamy się do skarbu. A jednocześnie krok po kroku kompletujemy wiedzę o przeszłości rodziny.
(…)
górską wspinaczkę, w której każdy krok, choć niby podobny do innych, w odmienny sposób zbliża do celu i podczas której taternik nigdy się nie nudzi
(…)
Takie intelektualno-biurokratyczne szachy na rewersy, duplikaty i terytorialne roszczenia ("rękopisy" versus "batignole").

Właśnie to mi się podoba. :)

Kynokephalos napisał/a:
Nie jest więc w pełni prawdą, że poza ścianami księgozbioru i małego mieszkanka nie widzimy wcale świata. Widzimy go pośrednio, oczami osób trzecich, ale wyraźnie.

Masz rację. Pewnie dlatego nie czułam znużenia biblioteką.
:564:

Kynokephalos napisał/a:
dość naiwnie brzmią i prolog i zakończenie (w czym zgadzam się z Karen), jakby rodem z przeciętniutkiej literatury dla mało wymagającej dzieciarni. Pierwszy rozdział też zaczyna się blado.
(…)
Paradoksalnie, największą słabość książki widzę właśnie w krótkich momentach, w których autorka pozwala sobie (a może zmusza się?) na wyjście poza schemat i ożywienie akcji ostrą awanturą i fizycznym kontaktem.

Mi się wydawało, że trzymały dramatyzm (na przykład scena pożaru). Muszę się im jeszcze przyjrzeć, jak sobie będę przypominać książkę.
_________________
Drużyna 5

 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-04, 23:22:37   

Cień dłuższego ramienia raz jeszcze

Rozdźwięk ocen moich i Johna Dee nie dawał mi spokoju. Książkę czytałem ładnych kilka lat temu i zrobiła na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie w swojej kategorii. Może to była jednak zasługa chwili, w którą dobrze mi się wtedy wkomponowała ta powieść? Musiałem sprawdzić.

I sprawdziłem. Ponowna lektura potwierdza moje poprzednie wrażenia. Atuty powieści Haliny Popławskiej widzę tam, gdzie John słabości. Ten biblioteczny mikroświat, w którym zamyka się akcja, ze swoją specyfiką, powolnym rytmem, klimatem zakurzonych woluminów w starym magazynie, pozornie mało atrakcyjny, autorka potrafiła uczynić fascynującym. Bardzo dobrze, że nie wyprowadza Bronisia w świat, gdzie wśród zupełnie zbędnych wątków pogubiłaby się atmosfera tej powieści. Charakterystyka głównego bohatera również jest ciekawa. Wcale nie jest fajtłapą jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. To typ trochę zbliżony do Tomasza NN. Niepozorny, nieśmiały, łatwo go zlekceważyć, ale kiedy trzeba twardy, konsekwentny, a i w zęby dać potrafi. Przyjaciół posiada wbrew (sugestiom Johna), nie tylko ciocię, tyle, że nie mają oni tu nic do rzeczy.

Rozczarowujące jest natomiast zakończenie. To najsłabszy punkt tej książki. Tutaj również moje wrażenia nie odbiegają od tych, które towarzyszyły mi podczas pierwszej lektury.

SPOILER
Szaleństwo Klary, pożar, śmierć pięknej konkurentki i konsekwencje tego wszystkiego wymykają się racjonalnie prowadzonej narracji. Niepotrzebny fajerwerk , który wprowadza nie pasującą do reszty powieści dramaturgię. Nienacki rozgrywał to zawsze w inny, lepszy sposób.

Mimo tej słabości książka jest fajna, sprawnie napisana i jak najbardziej samochodzikowa. Wszak, nie kto inny jak Pan Samochodzik opowiadał dzieciakom w „Niesamowitym dworze” w jaki sposób odnaleziono fragment Kazań Świętokrzyskim, dowodząc, że wspaniałych odkryć można dokonać siedząc w bibliotece. I o tym opowiada właśnie „Cień dłuższego ramienia”.
Ostatnio zmieniony przez 2018-07-04, 23:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,63 sekundy. Zapytań do SQL: 13